Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Choroba zamiast zawodów - ważna decyzja

W poprzednim poście pisałem o nowej formie treningów i satysfakcji 
z czasów , które  zmieniały się podczas ich realizacji. Nadszedł czas
 by cała ciężka praca w okresie przygotowawczym została sprawdzona w praktyce.
 Przypieczętowaniem tego miały być zawody ,na których odnotowane byłyby oficjalne czasy.
No właśnie miały bo organizm  spłatał mi psikusa łapiąc cztery dni przed zawodami infekcje.
Nie bolało mnie gardło,  nie miałem kataru , ale wystąpiła bardzo wysoka gorączka 39,6 stopnia
 i bardzo męczący mokry kaszel  - po wizycie u lekarza diagnoza zapalenie oskrzeli .
Czyli tych kanalików , które rozprowadzają po płucach tlen .
 To wszystko bardzo mnie osłabiło, powodując, że organizm nie był w stanie funkcjonować
 na pełnych obrotach , szczególnie podczas takiego startu w zawodach gdzie potrzebne jest prawidłowe  funkcjonowanie układu tlenowego
  Ważna decyzja !!!
  Popłynąć jak "prawdziwy” sportowiec, czy zrezygnować z tak długo wyczekiwanego, i okupionego wielogodzinnymi treningami, startu? Odpowiedź może być tylko jedna. 
Odpuścić! Zdrowie jest ważniejsze niż ambicja, a wyczynowi sportowcy są najczęściej pod opieką lekarzy i specjalistów, którzy za pozwolenie na start chorego zawodnika biorą odpowiedzialność. 
Pamiętać należy też, że nawet najwybitniejsi sportowcy potrafią wycofać się przed samym finałem
Stres związany ze startem i intensywny wysiłek podczas zawodów nałożone na osłabiony wewnętrzną walką z mikrobami organizm, mógł okazać się przysłowiowym gwoździem do trumny.

Lekceważenie tych ostrzeżeń może skończyć się poważnymi powikłaniami, w tym problemami z sercem, które na długie miesiące, a nawet lata mogą wykluczyć nas ze sportowego życia.
Rodzice postawili na walkę metodami naturalnymi gdzie organizm sam uruchamia
 przeciwciała  do obrony a nie iść na łatwiznę podając antybiotyk
Powoduje to, że w sytuacji, kiedy naprawdę konieczne jest leczeniem antybiotykami, 
bakterie mogą być na nie uodpornione. 
 Jedną z metod leczenia było stawianie baniek .
 Wytworzone w bańce podciśnienie zasysa skórę do jej wnętrza, w wyniku czego 
dochodzi do pęknięcia podskórnych naczyń krwionośnych i wydostania się 
poza nie pewnej ilości krwi (widoczny krwiak). 
Ta krew odbierana jest przez system obronny organizmu jako obce białko i staje
 się silnym bodźcem do wytworzenia dużej ilości ciał odpornościowych, które przygotowane
 do walki z wrogiem napotkawszy jedynie własną krew, kierują swoje siły przeciwko infekcji.
 Podciśnienie, wywierając na skórę działanie mechaniczne, powoduje podrażnienie jej zakończeń nerwowych. Dzięki temu dochodzi do zwiększenia ukrwienia i poprawy zakłóconej wcześniej czynności narządu wewnętrznego, związanego ze strefą skóry, na której postawiono bańki.
 Zasadę działania baniek stawianych w ściśle określonych punktach ciała w zależności od s
chorzenia można wyjaśnić wykorzystując wiedzę stosowaną w akupunkturze".
 Już po jednej kuracji bańkami spadła mi gorączka z 39, 6  na 37,5 stopnia ,
 i tak utrzymywała się kilka dni szczególnie wieczorami.
Oczywiście po bańkach zostają na plecach charakterystyczne ślady, ale już wiem, 
że to nie są siniaki, tylko popękane naczynka, co jest celowe w tym zabiegu.
 Mnie od razu skojarzyły się one z tzw. "malinką"
 Najgorzej było z męczonym mokrym kaszlem , który dokuczał szczególnie w nocy
 jak wydzielina odrywała się od ścianek płuc .W tym wypadku  musiałem tylko
przyjmować leki ułatwiających odkrztuszanie i czekać na poprawę
  Kolejne zawody  w połowie grudnia pozostają pod znakiem zapytania
Tak na marginesie kuracji bańkami :
Kolejne zaostrzenia metod badań sprawdzających korzystanie z nielegalnego dopingu 
jasno świadczą o tym, jak duża presja jest wywierana na zawodników 
w kwestii 'podkręcania' swojej formy fizycznej. 
 Nic więc zaskakującego w tym, że sportowcy poszukują innych, delikatniejszych
 dla zdrowia metod niż farmakologiczne. Dlatego stawianie baniek chwali sobie coraz więcej zawodników, dzieląc się często w mediach społecznościowych zdjęciami z terapeutycznych sesji. Powrót do medycznych korzeni w tym wypadku może nie zdziała cudów, ale chęć stosowania bardziej naturalnych metod może świadczyć o czymś innym - w dobie tak szybkiego rozwoju nowoczesnej medycyny ciężko nam czasem jej zaufać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz